Ostatnio Kasia zrobiła mi taką diagnozę (poprzednia notka - komentarze), że aż zacząłem się zastanawiać czy ja przypadkiem jakiś przegięty nie jestem i może to moja wina wszystko ...
cóż - nie moja. Wasza kobiety Wy o Wy Wy! Cholera podzielę się z Wami czymś czym dzielić się nie powinienem, ale jakoś nie mogę się powstrzymać ...
w życiu moim się dzieje ... dużo się dzieje ... napisałem Wam ostatnio, że wczoraj miałem się spotkać z tą, której się dawno powinienem pozbyć ...? Napisałem.
No więc spotkałem się z nią ...
niestety umówiliśmy się "tylko" na śniadanie ... centrum Warszawy, lansiarska knajpka ... ja spóźniony, ona pisze, że przyjechała 20 minut wcześniej by znaleźć miejsce do parkowania. Pięknie. Idealny początek. Z daleka widziałem jej niezadowoloną minę, która skarać, pokarać skarcić miała mnie za spóźnienie ... cóż - zlitowała się widząc, że wyglądam jakbym się jeszcze nie położył ....
"pięknie wyglądasz" - powiedziałem na dzień dobry ... uśmiechnęła się, a ja czułem jeszcze lekkie niezadowolenie spowodowane brakiem "przepraszam, że jestem chujem i się spóźniłem ponad 30 min" ... nie wspomniałem o tym? heh no świnia ze mnie rzeczywiście, ale wróciłem z imprezy koło 7 rano i na 10 na śniadanie ... no nie ... nie ;) nie nie nie nie nie miałem szans ;)
a nie powiedziałem skąd się wziął ten obrazek na górze ... z dekoldem ... otóż pisząc to myślałem o pewnej dziewczynie z klubu, którą jak się okazało znałem już ale co ja tam będę mówił ... jak się napiję to Wam pokażę screen z sms hahaha ;)
ale do tematu
zamówiłem śniadanie, porozmawialiśmy, zjedliśmy - zaproponowała spacer ... miło. Chodziliśmy po Warszawie rozmawiając o wszystkim i wszystkich. Pękły nam 3 godziny i stwierdziłem, że chcę już wracać ... powiedziała: "wiesz głupio mi bo dziś to ja komplementuję Cię od stóp do głów po prostu wyglądasz świetnie" - cóż pomyślałem, że zaproponuję drinka na co powiedziała, że z miłą chęcią.
Wróciłem do domu....
aha zanim przejdę dalej ... w kontekście dnia poprzedniego ... najbardziej żenujący kawałek, który mogliśmy znaleźć ze znajomymi przed imprezą ...
nie ważne ... nie słuchajcie do końca, przynajmniej nie na trzeźwo ;)
Dobra, do tematu. Wróciłem do domu i poszedłem spać ... umówiłem się z nią na 20'stą ... obudziłem się o 19'stej zerknąłem na telefon i zobaczyłem sms o treści: "może byśmy spotkali się wcześniej - koło 18'stej" ... cóż miałem zrobić - odpisałem, że spóźnię się i będę przed 21'wszą ;)
przyjechałem po nią i pojechaliśmy na kolację ... fajna knajpka dużo wina, potem marriott i panorama drinki dużo alkoholu i ... cóż no.
boli mnie dziś głowa ... a ona pisze. nie odpisuję jej bo wiem, że jak tylko się zdecyduję to ona znowu zniknie. zawsze znika.
wiem, że ten wpis jest niepoukładany ... ale wracając do party z dnia poprzedniego ...
wiecie, że kobietę można wyrwać na tekst:
"cześć, możesz na chwilę wyjąć swój telefon? Wpisz proszę (i tutaj dyktuję numer) i puść mi sygnał ...
- Ale dlaczego miałabym to zrobić? Nie dam Ci numeru.
- Nie będę tego tłumaczył, to żenada podrywać kobietę w klubie - moja propozycja - puść sygnał, ja zadzwonię w tygodniu o normalnej porze i umówimy się na późny obiad"
wpisała.
zadzwoniła następnego dnia, ale nie odebrałem. niby po co.
tego samego wieczoru była u mnie koleżanka. dawno jej nie było już. przyjechała. zrobiła swoje. napisała mi miłego sms'a następnego dnia i wiem, że nie wywinę się i przyjedzie ponownie. Lubi to.
a ja ... ja jestem bałaganem ... serio.
nie to nie żadne ddd dda jsafn czy akjf - ja po prostu mam nasrane w głowie. już poprzednia laska moja doprowadziła do stanu, że chwilowo wpadłem w jakieś kompleksy ... na szczęście kilka niezobowiązujących znajomości później widzę, że jak to tylko kwestia osób z którymi się jest. jedni grają razem inni nie. znajomości są fajne, bo te kobiety najczęściej przestają dzwonić jak zaczynają się z kimś spotykać ... po czym po miesiącu związku dostaję sms "musimy się spotkać, dziś" i cóż.... fuck it - why not.... słowa złego na byłą moją nie powiem, choć czasem to myślę że mógłbym, ot tak. ale nie ;) po co ... czasem po prostu myślę, że tak ona jak i ja zmarnowaliśmy czas.
więc wracając do mojego ulubionego tematu czyli do mnie ... jestem bałaganem.
to nie żadne pierdołowate opcje tylko nieumiejętność kochania.
jestem odporny na to uczucie. po prostu.
dobrze mi w niezobowiązujących znajomościach. jak tylko kobieta mi się podoba i zaczynam się z nią widywać ... szybko mi się nudzi i odruch wymiotny mi się pojawia na myśl spotkania z nią ...
kobieta powiedziałaby że może to mechanizm obronny / że boję się że zostanę zraniony
ale ja myślę że po prostu jestem ostro pierdolnięty.
dziękuję za uwagę ... dziś sobie pojechałem.... może to skasuję bo to psuje mój wizerunek mądrego i grzecznego, ale chyba dość - serio ...
oto życie ... tylko "love" tam nie pasuje
W sumie to dobrze że tak napisałeś jesteś przez to bardziej autentyczny i przypominasz mi kogoś kogo znam.
OdpowiedzUsuńNo no zaczyna się u Ciebie robić NAPRAWDĘ interesująco... :))
OdpowiedzUsuńBałagan jest twórczy.
Na początku świata też był chaos ;)
Trafiłam na Twój blog całkiem niedawno i dopiero teraz nadrobiłam zaległości. Jest to jeden z lepszych blogów jakie czytałam. Porywająca jest możliwość widzenia świata przez mężczyznę takiego jak Ty. Co do tego, że jestes 'ostro pierdolnięty' wydaje mi się, że to zasługa właśnie tego wspomnianego przez Ciebie mechanizmu obronnego. Zostałeś zraniony, zacząłeś żyć bez zobowiązań, kobiety po pewnym czasie Ci się nudzą...i teraz bardzo Ciężko będzie się od tego odzwyczaić. No bo po co? Tak przecież jest dobrze.Tak nic złego nie może się stać. Tylko czy na pewno? Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
cześć Alessia ;) ja nie wiem czy tak jak jest jest dobrze ;) wolałbym inaczej, ale nie zastanawiam się jak do tego "inaczej" doprowadzić ... póki co jestem bałaganem, ale nie miałbym nic przeciwko jak by się znalazła taka osoba, która podjęłaby się wielkiego sprzątania ;)
OdpowiedzUsuń