poniedziałek, 26 września 2011

hipnotyzujące rytmy i zapach końskiej kupy

Dawno mnie nie było ...

wiem ... powinno się aktualizować swojego bloga w miarę często wtedy ma się dużo aktywnych czytelników i coś tam coś tam ... ale jakby to powiedzieć .... blogerem nie jestem ... traktuję to jako pamiętnik, w którym opisuję sam nie wiem co ... i rozmawiam o tym z ludźmi, którzy w pewien anonimowy sposób uczestniczą w moim życiu ... raz na jakiś czas przynajmniej ....


wszystko w życiu ma swój cel. tak zawsze myślałem. jest jakiś magiczny i niezrozumiały porządek, któremu podporządkować się trzeba i o i już i tak właśnie. dupa. nie ma. gdzieś tam na dole, kiedyś pisałem o kobiecie, z którą mijam się w pracy raz na czas jakiś i fajnie jest, ale do niczego to nie prowadzi ... no więc jak się okazuje jest inaczej ... mijanie się zamieniliśmy w maile. wieczorne smsy. uciekliśmy na spacer z biura i spotkaliśmy się po pracy któregoś pięknego aczkolwiek chłodnego wieczoru. uśmiech. niepewność. spojrzenia. rumieńce. 

zawsze myślałem sobie, planowałem właściwie, że kobieta, z którą będę się spotykał będzie miała w sobie tyle klasy by przykryć moje wady. Ta ma. Choć nie spotykamy się, to wszystko wskazuje, że tak właśnie będzie. jest miło. dobrze jest. rumieni się i dba o to bym o niej nie zapomniał. później zastanawia się czy nie zabrnęła w coś i zamyka się w sobie. potem wraca i jest aniołem znowu. 

miała kogoś. cierpiała przez niego i do tej pory nie ze wszystkim sobie poradzić zdołała. natomiast widzę, że jest silna. wrażliwa i dobra, ale silna. swoje już przeżyła i nie w głowie jej szaleństwa, z resztą też tak sama mówi ... 

czy można sobie zaplanować, by to w co się pakujemy.... nie skończyło się tak, jak to widać na obrazku powyżej? By każdego dnia można było zaskakiwać się wzajemnie, dawać sobie powody do uśmiechu, zawstydzenia, radości ... by dowiadywać się ciągle nowych rzeczy o sobie .... by znając się tak dobrze, i wiedząc o sobie tyle, ile wiemy już nie stać się kolejnym nudnym związkiem lawirującym między datami ważnymi, a nieistotnymi zupełnie? można. otóż tak. myślałem, że nie ... że to niewykonalne ... tak z doświadczenia, bo miałem już to ... miałem radość i okrzyki szczęścia .... a później nawet przytulić nie miałem się ochoty .... a teraz inaczej jest ... okazuje się że wystarczy by druga osoba miała pasję. nie ważne jaką ... ważne by ją miała, taką prawdziwą, której oddaje się w całości .... 

ona ją ma. zaraziła mnie też. no więc jeżdżę konno. tak jak ona. jeżdżę to może dużo powiedziane dopiero zaczynam, ale jakoś tam zaczynam powoli się ogarniać w tym wszystkim. 

i razem w stadninie czyścimy konie, szykujemy do jazdy ... i pachniemy razem okropnie i patrzymy na siebie z tym samym uśmiechem co kiedyś. i razem gramy w squasha. i razem jemy. tańczymy razem i spacerujemy godzinami....

ale nie jesteśmy parą choć wszystko robimy jak para zupełnie .... i może o to właśnie chodzi, może to tajemnica szczęścia ... nie można nigdy oficjalnie powiedzieć sobie tego, że jesteśmy ze sobą. wtedy nie dochodzi to tego słicza głupiego, który wszystko niszczy ... 


tajemnicą szczęśliwego związku, jest nie bycie w związku ... a podróż wspólna przez kolejne dni, miesiące, lata ... 

to moja tajemnica i jej tajemnica i Wasza teraz .... 



9 komentarzy:

  1. No to krok do przodu. albo raczej galop :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie dawno Cię nie było tęskniłam nawet za Twoimi postami a może bardziej moja ciekawość bo tak czułam że coś się musi dziać!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha. muszę jeszcze napisać że to co napisałeś o pasji tak to bardzo ważne ja już dawno to odkryłam i nawet kiedyś tam zakładając profil na jakimś randkowym portalu napisałam że szukam mężczyzny z pasją:)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziś czytam, nikomu nie odpisuję ... czekam do rana ... wszystko w rękach praskich lekarzy i w innych rękach też!choć znałam go tylko 6 i pół roczku pokochałam jak OJCA ... myślami i siłami jestem w jego głowie, bo to ona na ostrzu noża jest ... dziś kolejną podróż życia odbyłam: KONNĄ W DUECIE PRZEMIERZYŁAM.

    OdpowiedzUsuń
  5. Związek się kończy kiedy zaczyna się o nim głośno mówić i nagminnie używać terminu "moja dziewczyna/mój chłopak". Wtedy już równia pochyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale dorosłość to nie podstawówka, kiedy pytał się chłopak dziewczyny: No to co, chodzimy ze sobą? W dorosłym życiu nie pyta się, nie nazywa się, po prostu to dzieje się. A na pewno nie da się niczego zaplanować w takich relacjach...

    OdpowiedzUsuń
  7. puk puk :) czy tu Ktoś mieszka? Tajemniczy Ktoś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. http://www.malarstwo-artnes.pl/gal_duz.php?lang=pl&NS=oferta_duz&typgal=malarstwo&nrplik=9&typgalmal=akty

    THE END :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem jak się potoczyła Wasz historia. :)

    OdpowiedzUsuń